Ostatnio modne zrobiło się w Ekstraklasie odsunięcie od pierwszego zespołu zawodnika podstawowego składu. Wszystko rozpoczęła Lechia Gdańsk, a chwilę później pomysł ten podchwyciły Wisła Kraków oraz Legia Warszawa. Jest o tym dosyć głośno, wszak chodzi tu o rozpoznawalnych piłkarzy, czyli Marco Paixao, Patryka Małeckiego i Michała Kucharczyka. Czy faktycznie we wszystkich przypadkach decyzja była słuszna?
Marco Paixao
Problemy Lechii to temat poruszany przez wielu. Ekipa, której celem była walka o europejskie puchary ostatnie zwycięstwo w Ekstraklasie odniosła 11 spotkań temu, pierwszego grudnia 2017-tego roku, kiedy to pokonali u siebie Śląsk Wrocław. Fatalna forma doprowadziła do napiętej atmosfery w klubie z trójmiasta. Drużynę przejął Piotr Stokowiec i postanowił… odsunąć od pierwszej drużyny jej gwiazdora z Portugalii. 33-latek nie pojawił się na zajęciach rehabilitacyjnych, które zostały mu zlecone ze względu na problemy z kolanem. Faktem jest, że napastnik Lechii nie postąpił dobrze, ale czy w obliczu tak słabej gry zespołu wymierzona kara jest odpowiednia? Marco strzelił w tym sezonie 16 goli, w zeszłych rozgrywkach był królem strzelców. Do bramki przeciwnika trafić potrafi i wydaje się, że cała ta sytuacja trochę obrazuje chaos jaki w tej chwili panuje w klubie. Gdy nic się nie układa czasem podejmuje się decyzje niezbyt trafne, które tylko pogłębiają kryzys. Chociaż z drugiej strony, może właśnie taka kara zmotywuje Portugalczyka do bardziej profesjonalnego wykonywania obowiązków i w niedalekiej przyszłości gole Paixao przynajmniej w jakimś stopniu osłodzą ten gorzki sezon gdańszczan?
Patryk Małecki
Nieco inaczej wygląda odsunięcie od drużyny Małeckiego. Patryk nie został przesunięty do rezerw, po prostu przestał pojawiać się często na boisku. Wiślak postanowił skomentować sprawę w mediach, a jego zachowanie nie spodobało się władzom klubu, który wszczął postępowanie dyscyplinarne. Skrzydłowy zespołu z Krakowa za kadencji trenera Joana Carrillo, który objął drużynę przed rundą wiosenną zagrał ledwie dwa razy zbierając łącznie 87 minut. Z tego powodu Małecki jest bardzo niezadowolony i wyraził to publicznie:
– „Myślę, że tu nie chodzi o sprawy sportowe. Sam tak naprawdę do końca nie wiem, o co chodzi. Staram się nie załamywać tą sytuacją, tylko robić swoje. […] Jestem pomijany i to trochę boli, bo spędziłem tu dosyć długo czasu, a tak naprawdę zostałem odsunięty na boczny tor.”
– „Każdy wie na co mnie stać. W trudnych chwilach udowadniałem już swoją jakość. Jest nowy trener, który realizuje swoją taktykę. Być może do tej pory się w nią nie wpisywałem. Nie wiem, czy to się zmieni, ale robię swoje i zobaczę co będzie.”
– „Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to nie będę nikogo oszukiwał. Nie jestem zawodnikiem, który zadowoli się tym, że przez dwa lata kontraktu będzie oglądał mecze z trybun. Nawet jeśli przy tym zarobi jak na polskie warunki bardzo dobre pieniądze. Jeżeli nic się nie zmieni, to będę chciał odejść i grać, bo chcę znów czerpać radość z piłki. Jak nie tutaj, to gdzie indziej, bo takie jest życie zawodnika”.
Powyższe wypowiedzi, które padły z ust pomocnika ukazują jego frustrację. Faktycznie, jest to osoba zasłużona dla klubu, ale z kolei gdy popatrzymy na to, że w 19-stu meczach w tym sezonie strzelił jednego gola i zanotował dwie asysty to można powątpiewać w to czy faktycznie stać go jeszcze na wiele. Ocenę tych słów pozostawiamy jednak każdemu z osobna. Wiemy za to, że ostro zareagował klub, który wszczął postępowanie dyscyplinarne zgodne z regulaminem klubu, po którym być może nawet wyjaśni się czy Małecki będzie jeszcze potrzebny Wiśle. Sam trener nie komentuje szerzej całej sprawy i stwierdził, że najważniejszy jest klub i najbliższy mecz z Lechem.
Michał Kucharczyk
Do rezerw Legii Warszawa przesunięty został z kolei Michał Kucharczyk. Oficjalnie podano, że stało się tak z przyczyn niesportowych, a już kilka dni później zarówno zawodnik jak i sam trener skomentowali całą sytuację. Najpierw oficjalne oświadczenie opublikował popularny „Kuchy”: „W związku z przesunięciem mnie na czas określony do drugiej drużyny, przyjmuję, choć z trudnością, decyzję klubu oraz sztabu szkoleniowego. Mam świadomość, że po meczu z Wisłą, moje zachowanie mogło zostać odebrane jako niewłaściwie wobec kolegów z drużyny oraz sztabu szkoleniowego i jest mi z tego powodu przykro. Zapewniam, że nie chciałem nikogo urazić i był to efekt zbyt silnych emocji” – czytamy na oficjalnej stronie Legii. Z kolei Romeo Jozak powiedział między innymi, że „czasem jako trener muszę podejmować trudne i niepopularne decyzje, bo najważniejsza jest jedność drużyny. W tym wypadku zakładam, że w perspektywie czasu decyzja ta okaże się dobra również dla zawodnika. […]Wierzę, że za dwa tygodnie Michał wróci do drużyny i będzie jej ważnym ogniwem, zarówno na boisku, jak i w szatni”. W innym z wywiadów potwierdził to co powiedział wcześniej: „Co do jego sytuacji wszystko już zostało powiedziane. Chcę go ponownie zobaczyć w szatni tak szybko, jak to będzie możliwe. Powinien wrócić do zespołu w ciągu dwóch tygodni”. Nie znamy konkretnej przyczyny przesunięcia Kucharczyka do rezerw, ponieważ sam trener powiedział, że nie będzie ujawniał szczegółów, gdyż są one nieistotne i nie chce ich podawać publicznie. Słuszność tej decyzji jest zatem trudna do ocenienia. Niektórzy z góry ocenili ją jako złą, uznając, że to kolejnego legionisty w Legii mniej.
Chociaż sytuacje wszystkich trzech zawodników są inne to jednak żaden z nich nie gra i to ich łączy. Być może takie sytuacje, które zbiegiem okoliczności skumulowały się w ostatnim czasie posłużą jako środek temperujący charaktery niektórych piłkarzy. Z pewnością takie sytuacje ukazują, że w świecie futbolu zazwyczaj nie ma zawodnika większego nad klub. Może dobrze, że od czasu do czasu przy okazji takich spięć przypominamy sobie o tym? W każdym razie, takie decyzje ubarwiają świat sportu i nierzadko odwracają uwagę od zdecydowanie istotniejszych problemów w klubie, który w ten sposób znajduje przecież temat zastępczy.
Autor: Wojtek Heczko