Wyścig żółwi, śmieszna liga, żenujący poziom. Takie określenia padały z ust wielu ekspertów podczas trwania rundy finałowej Lotto Ekstraklasy. Niektórzy mówili też, że patrząc na wyniki nikt nie chce zostać Mistrzem Polski. Ktoś jednak musiał taką nagrodę otrzymać i trofeum po raz trzeci z rzędu padło łupem Legii Warszawa.
Zespół ze stolicy po zwolnieniu Jozaka faktycznie prezentował się nieco lepiej pod skrzydłami Deana Klafurić’a. Najpierw zdobyli Puchar Polski a w samej lidze zaczęli dosyć regularnie wygrywać co ostatecznie dało efekt w postaci obrony Mistrzostwa Polski. Presji znów nie udźwignęła Jagiellonia Białystok, która zajęła drugie miejsce a na najniższym stopniu podium zameldował się Lech Poznań, czyli lider po fazie zasadniczej, który swoją katastrofalną postawą w ostatnich meczach rozwścieczył swoich kibiców. Ci, których kibicami właściwie nie powinniśmy nazwać dopuścili się aktu wandalizmu, co skutkowało przerwaniem meczu Lecha z Legią przy stanie 2:0 dla gości i walkowerem, który już oficjalnie dał Legii mistrzostwo. Ten sezon był naprawdę słaby w wykonaniu stołecznego klubu, ale rywale okazali się jeszcze słabsi, a piłkarze Legii w najważniejszych momentach nie zawiedli zdobywając dublet. Legia zanotowała w tym sezonie ligowym aż 11 porażek co w innych ligach pozwoliłoby jej na zajęcie miejsca w środku tabeli. Patrząc na wyniki i punkty jest to najsłabszy Mistrz od lat. Patrząc jednak na to jak grały inne zespoły to chyba dobrze się stało, że z tego „pseudo wyścigu” zwycięsko wyszedł klub z największym budżetem, który w teorii ma największe szanse w eliminacjach do europejskich pucharów. Tak czy inaczej kolejne trofeum wpadło do klubowej gabloty.
Jagiellonia po raz kolejny nie sprostała oczekiwaniom i minimalnie przegrała walkę o mistrzostwo. Trzeba jednak przyznać, że Ireneusz Mamrot podołał zadaniu i na północy Polski nie muszą się martwić o swoją przyszłość po odejściu Michała Probierza. Umiejętnie poukładał on drużynę na swój sposób i wykręcił niezły wynik. Być może w przyszłym roku wreszcie uda się stanąć na szczycie.
Ostatni mecz Lecha w Poznaniu z Legią był kwintesencją tego co działo się z tą drużyną w rundzie finałowej. Przez moment, gdy „Kolejorz” wskoczył na pozycję lidera po zagraniu kilku naprawdę dobrych spotkań wydawało się, że lokomotywa wraca na właściwe tory i przynajmniej na koniec sezonu pokaże kawałek dobrego futbolu. Cóż, nadzieje fanów Lecha szybko zgasły po tym jak zespół zawiódł na całej linii. Po wybrykach kiboli w ostatniej kolejce stadion w Poznaniu zostanie zamknięty na pięć meczów ligowych i trzy w europejskich pucharach. Nenada Bjelicę zwolniono a szansę dano byłemu piłkarzowi Lecha Ivanowi Djurdevicovi, który od nowego sezonu poprowadzi zespół.
Szansę gry w europejskich pucharach dostanie beniaminek, który uplasował się na czwartym miejscu w lidze, a o którego filozofii mówi się wiele ciepłych słów. Górnik Zabrze prowadzony przez Marcina Brosza stawia na młodych, polskich zawodników, głównie ze szkółki i jak widać potrafi wygrywać ważne mecze. Dalsze losy zespołu będą z pewnością mocno zależały od tego, ilu zawodników opuści klub. Najprawdopodobniej zrobią to Damian Kędzior i Rafał Kurzawa. Mówi się tez o zainteresowaniu zagranicznych klubów Wolsztyńskim, to na pewno były by spore straty. Na pochwały zasługuje też Wisła Płock, która do końca walczyła o europejskie puchary i uplasowała się ostatecznie na piątym miejscu.
Z ligą żegnają się zaś Sandecja Nowy Sącz oraz Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Oba zespoły nie prezentowały się dobrze a do tego Sandecja mecze musiała rozgrywać na innych stadionach – ostatnio była to Nieciecza – gdyż ich nie spełniał warunków Ekstraklasowych.
Poziom naszej najlepszej ligi w kraju w zakończonych rozgrywkach nie był wysoki, ale miejmy nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie on wzrastał i stanie się tak profesjonalny jak nasze stadiony.